poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zima w Stadsparken

W końcu nastała zima.. wszędzie tylko nie w Jönköping. W przeciągu ostatniego tygodnia temperatura nie przekroczyła -5 st. a teraz (w nocy) jest -1 (wystarczająco zimno, by uznać, że jezioro jest zamarznięte i przejść się wgłąb na spacer/łyżwy z psem). Pewnie mnie w myślach przeklinacie, bo trochę narzekam na brak zimowej pogody, ale czuję się (tylko) odrobinę zawiedziona. Przyjechałam tu z nadzieją doświadczenia prawdziwej skandynawskiej zimy :P Planujemy co prawda wypad na północ do Kiruny, ale po co tam się telepać skoro mogę wrócić do domu i kto wie, czy nie będzie mroźniej? Na pewno w Stanach jest mroźniej, może tam trzeba lecieć. A Kiruna to osobny temat, jak wypali, to napiszę.

Korzystając ze sprzyjającej pogody, w niedzielę wybrałam się do parku miejskiego - Stadsparken. Park położony jest na wzniesieniu. Dróżka, którą znalazłam bardzo stroma nie była, nie mniej przeprawa na górę wymagała nieco uwagi. Wchodząc pomyślałam sobie, że w dół pójdzie o wiele szybciej.


Oczywiście, przeszłam bokiem, ale był moment, gdzie i to mogło okazać się bardzo nieszczęśliwym rozwiązaniem.
Na górze mogłam podziwiać świetny widok na centrum, który nocą musi być jeszcze piękniejszy. Poza tym, jak na park miejski przystało, znaleźć tam można duży plac zabaw (uczęszczany, bez względu na porę roku), pomniki, faunę, florę i pewnie wiele innych obiektów. Niestety nie miałam ze sobą słownika, więc ciężko mi było stwierdzić, czy tabliczka wskazuje na miejsce warte zobaczenia, czy drogę do okolicznego osiedla.
Wracając do fauny, to poza standardowo joggerami, ludźmi z dziećmi i psami, znalazłam alpaki, owce i barany i miliard kaczek! W życiu takiego zagęszczenia kaczek nie widziałam.







____________________________________________________________________________________________

Znalazłam w jednym ze sklepów polskie jabłka za 5zł/kilo i słownik szwedzko-angielski w antykwariacie za, jeśli dobrze pamiętam, 20 zł. Tak, jest to warte napisania :))
Na koniec wrzucam, jakby kogoś to zainteresowało, mój plan zajęć na segment 3 (semestr letni składa się z segmentu 3 i 4). Chodzę na 3 przedmioty, z czego szwedzki jest dodatkowy. Większość kursów tutaj wartych jest 7.5 ECTS, co daje 4 przedmioty na semestr - bardzo mało w porównaniu z tym, co serwuje nam politechnika:). Przed wyjazdem bardzo mnie zastanawiało jak to będzie wyglądać, dlatego się dzielę. Na pewno można się ustawić i mieć lajtowy semestr, choć w Skandynawii duży nacisk kładziony jest na pracę indywidualną, więc tak czy inaczej, z raz na miesiąc coś pożytecznego trzeba zrobić. Jeśli o mnie chodzi, ten tydzień bezczelnie oddawałam się nieróbstwu, ale doścignęło mnie to wczoraj/dzisiaj podczas kończenia assingmentu na Math Statictics. 


      

wtorek, 21 stycznia 2014

Mało ciekawych rzeczy ciąg dalszy


OD DWÓCH DNI ŚWIECI SŁOŃCE ! ! !

Wybaczcie moją ekspresję. Nie wiem, czy będąc w Szwecji podświadomie uległam sugestiom, w końcu tyle już się o tym czytało i słyszało, czy dwa słoneczne dni po dwóch zdecydowanie niesłonecznych tygodniach tak tutaj wpływają na człowieka. Serio, Słoneczko patrzące prosto w oczy cieszy. Mnie cieszy, a taki człowiek z Florydy to chyba ma szansę popaść w euforię : P

Poza tym:
  • kurczak - tragedii nie było. Zjadliwy, inaczej go chyba nie określę. 
  • szwedzka IKEA, jak każda inna. Ale doszłam do wniosku, że dobrze, że nie jest ani blisko, ani po drodze. A to dlatego, że mają tam tanią i dobrą czekoladę :P 
  • nauka szwedzkiego: jeszcze nie miałam właściwych zajęć, a już muszę napisać streszczenia tekstu szwedzkiego (po angielsku). Może jednak jest szansa na podłapanie języka? 
  • angielski - codziennie rozmawiam z native spikerami, mam przeogromną nadzieję, że to zaprocentuje!
  • ciężko się chodzi po lodzie. Co prawda, na chodnikach wysypywane są drobne kamyczki, ale w tym momencie prawdopodobnie więcej ich mi się naniosło do mieszkania, niż jest ich tam gdzie być powinny.
Zdjęcia, żeby dłużej nie przynudzać:



jezioro zamarza, żarty się skończyły






Na koniec trochę bzdur..


Miłego wieczoru/dnia/nauki/ferii

niedziela, 19 stycznia 2014

Różności

Hej!
2 tygodnie pobytu w Jönköping to może nie jest bardzo długo, ale na razie  mogę stwierdzić, że jakiegoś wielkiego szoku kulturowego nie doznałam. Nie mniej udało mi się zaobserwować kilka mniej lub bardziej ciekawych czy osobliwych zjawisk. Czasami trudno stwierdzić, skąd ich geneza i jaki mają przekaz. Czasami to coś raczej niespotykanego u nas w Polsce. Bywa też i tak, że dane zjawisko najpewniej bywa wynikiem (dobrej?) imprezy.

W Polsce raczej się nie zdarza, żeby futrzaki sobie swobodnie podróżowały komunikacją miejską. Ja przynajmniej nie widziałam i też często nie jeżdżę, więc odrobinę zdziwiło mnie jak zobaczyłam w przejeżdżającym autobusie psa siedzącego na siedzeniu od okna, obok swojego pana. Kolejnemu trafiła się za to przejażdżka na kolanach właścicielki.

Wracając ostatnio z AKADEMIEN na jednym z przystanków moją uwagę przykuły buty. Para raczej niezniszczonych i niesportowych butów ułożonych na ławce. Nie wiem skąd się one tam wzięły i bardzo żałowałam, ze nie miałam wtedy ze sobą aparatu. Nie mniej, jeśli zgubicie kiedyś w Szwecji oba buty, to najpewniej nikt ich nie zabierze, tylko ładnie ustawi je na widoku, żeby nietrudno było znaleźć. Dzisiaj poszłam na spacer wokół jeziora Munksjön. Z ciekawości poszłam na tamten przystanek:


Kolejną ciekawostką były wywieszone na krzaku krawaty i smoczki dziecięce na kolejnym (oO). Skąd i po co to się tam wzięło? Może lepiej nie wiedzieć...



Wracając do autobusów, raczej one się nie spóźniają (choć raz mi się przytrafiło, że nie przyjechał). Na każdym przystanku jest tablica pokazująca za ile minut przyjedzie autobus. Jak widać Szwedzi świetnie poradzili sobie z ruchem ulicznym, bo poza bardzo dużą ilością rond, to komunikacja miejska (KM) - autobusy - ma swoją osobną sygnalizację i pasy ruchu. Sygnalizacja jest właściwie po to, żeby zatrzymać auta, by transport miejski mógł przejechać i nie miał opóźnień.
Dobrą alternatywą dla KM są rowery. Ludzie jeżdżą nie zważając na mróz i śliskie chodniki. Często rowery stoją nieprzypięte, czasami leżą gdzieś w krzakach.. Nie mniej jest ich dużo.

  
Triathlon ?

Podstawowa zasada, nie przypinać przedniego kola, bo łatwo odkręcić...   

?

Gdybym zatęskniła za "domowym" jedzeniem
Btw, stwierdziłam, że raz się żyje, zaryzykowałam i kupiłam kurczaka. Kilo, bo mniej chyba nie sprzedają, w opakowaniu jak paczka mrożonych frytek. Jak przeżyję, to napiszę, czy przypadkiem nie będzie mnie czekało przerzucenie się chwilowo na wegetarianizm + rybki.
 : )

wtorek, 14 stycznia 2014

Tydzień drugi

Jeśli zastanawialiście się kiedyś, ilu przyszłych inżynierów zmieści się do szwedzkiej budki telefonicznej, to powiem Wam, że 20. Podobno. 
Ale od początku. W ramach Kick-Off, który trwa 2 tygodnie zorganizowany jest pojedynek szkół. Dzisiaj studenci wszystkich szkół-wydziałów Jönköping University mogli zmierzyć się w różnych konkurencjach grupowych podczas Stadsvandring. Stadsvandring to przechadzka po mieście (w kombinezonach oczywiście) i robienie zwariowanych rzeczy :) Zorganizowanych zostało 10 stacji w obrębie centrum miasta, włączając w to budynki uczelni. Na każdej stacji grupa reprezentująca dany wydział, czyli w naszym wypadku JTH, otrzymała zadanie. Za wykonanie przyznawane są punkty lub mierzony jest czas lub ilość osób upchniętych w budce telefonicznej. Nie wiem, co się działo na pierwszych stacjach bo razem z garstką szczęśliwców skorzystaliśmy z alternatywy dla Stadsvandering, którą był wykład ze statystyki (a na wykłady ze statystyki się chodzi, czysta przyjemność). Ale jak już udało nam się dołączyć, to poza wyścigiem w workach czy formowaniem się w dinozaura, kota, dom, gwiazdę itp, musieliśmy upchnąć jak najwięcej nas do tej nieszczęsnej budki. Nie wiem, kto miał gorzej, ci co stali na ziemi, czy ci którzy zostali na nich wrzuceni... Wiem, że strasznie się cieszyłam, gdy podczas "rozpakowywania" ludzie stojący się nie rozstąpili i nie runęłam na glebę. FUN ! Było jeszcze jedno zadanie, dość ciekawe. Dostaliśmy listę rzeczy i ilość, którą musimy zgromadzić w wyznaczonym miejscu - na stole. Nie wymienię wszystkiego, ale żebyście mieli pojęcie: 3 staniki, 4 T-shirty, 2 bokserki, starsza osoba z psem (ciekawe, czy któraś grupa dała radę), człowiek w zielonym kombinezonie, 2 książki z biblioteki, rolka papieru toaletowego i tak dalej.
Ważnym elementem tego eventu były przyśpiewki, zwłaszcza, gdy spotkaliśmy grupę z innego wydziału. Takie mniej więcej, jakie śpiewają kibice na meczu. Byleby było głośno.
Mam nadzieję, że wygramy :)

Dzisiaj też odbyło się otwarcie klubu studenckiego AKADEMIEN. Klub dla studentów od studentów, przez studentów prowadzony. 2 sale taneczne + jedna, gdzie jest relatywnie cicho i można posiedzieć i pogadać. Ceny są nieco niższe niż w przeciętnym klubie/pubie.  Woda (podobno też kawa ) jest za darmo, w przejściu stoi stos zgrzewek, kto chce to się częstuje. Gdyby ktoś zgłodniał, to są też hamburgery. Ogólnie nasunął mi się taki wniosek, że imprezy, na które można iść w adidasach są udane. Poza tym, kombinezon to bardzo drogi, ale strzał w dziesiątkę. Można wszystko schować i zawsze wygląda się super :PP
Dobrym zjawiskiem jest też powrót do domu z imprezy. Ostatni autobus do Råslätt jedzie dość wcześnie, ale perspektywa powrotu pieszo nie jest najprzyjemniejszą. Autobus, przegubowy był cały wypełniony ludźmi w kolorowych portkach. Mam nadzieję, że kierowca miał swój osobisty zasób czystego powietrza, bo inaczej mógłby się nawdychać promili. A gdyby przypadkiem komuś wymsknęło się słowo "afterparty", to grupa, która to usłyszała, zadbała, by cały autobus czuł się poinformowany, skandując nr budynku i piętro właściciela imprezy.  

Dobranoc.

niedziela, 12 stycznia 2014

Pub crawl i zima

Wypiłam wczoraj najdroższe piwo w swoim życiu i ciężko będzie to przebić. Tyle chociaż dobrego, że nie było najgorsze w smaku. Dzisiaj zrobiło się dość zimno, -8 st. i spadł śnieg, więc poszłam wieczorem zwiedzać miasto. W niedzielę po godzinie 19 na ulicach Jönköping pustki. Dla mnie super, mogłam porobić trochę zdjęć a do tego prawdopodobieństwo, że wepchnę się komuś pod koła samochodu/roweru, w razie poślizgnięcia się na oblodzonym chodniku było znikome. Jönköping jest bardzo ładne i urokliwe, choć akurat prowadzone są prace budowlane (czasami gdzieś zza budynku wystaje jakiś dźwig), jak to powiedziała przedstawicielka władz miasta, chcą trochę zwiększyć populację. Pewnie dlatego bardzo nas zachęcała do zamieszkania tutaj. 
Podczas mojego spaceru zachwycił mnie najbardziej widok na okoliczne miasto (?) na drugim brzegu jeziora. Zdjęcie gdzieś tam niżej absolutnie tego nie oddaje, ale musicie uwierzyć i spróbować sobie wyobrazić, cóż to był za widok. Gdyby nie to, że na brzegu jeziora strasznie wiało i temperatura odczuwalna była mniej więcej - miliard, to bym pewnie tam sobie gdzieś przycupnęła i się gapiła. 

Cieszę się, że aparat zakupiony na wyjazd spełnił swoją funkcję i jest dość odporny na mróz, opady i upadki na asfalt. Wymaganie dobrej jakości zdjęć byłoby już przesadą. Ale przecież mogło być gorzej  :)

















sobota, 11 stycznia 2014

Overall ceremony


Dzień dobry! Myślę, że mogę już spokojnie zmienić pole "Studiuje" na FB na Jönköping University : ) Wczoraj odbyła się ceremonia - "chrzest" gdzie musieliśmy odpowiednio przystosować nasze nowe i czyściutkie, żółte kombinezony i tym samym stać się pełnoprawnymi studentami JTH. Jak to wyglądało? Możecie się domyślić. Gdy dotarliśmy do Eniro - wcześniej wspominaną już przeze mnie siedzibę ojców, zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny: Tigers i Masters. Ja oczywiście należę do futrzaków. Na początek czyste kombinezony musiały się trochę zabrudzić, więc poszliśmy na dwór i właściwie tarzaliśmy się po ziemi i po sobie. Odbywało się to w ramach wyścigu drużyn: czołganie się między nogami, to samo na plecach, 10 okrążeń wokół jednego FATHERA i rysowanie butelki na kombinezonie, turlanie się po ściśle leżących kumplach z drużyny. Za wygranie każdej konkurencji zwycięzcy dostali punkty. Niestety jesteśmy ciepłolubnymi Tygrysami i w tej części byliśmy na drugim miejscu. Jak już zaczęliśmy zamarzać, wróciliśmy do środka. Teraz musieliśmy w parach przebić balony, używając siebie nawzajem, przenieść 5 puszek na krzesło używając gumki recepturki i przywiązanych do niej 4 sznurków. Ale to nie wszystko, teraz 2 najlepsze konkurencje. Nasze zespoły ustawiły się w 2 rzędach, naszym zadaniem było po kolei dobiec do stołu i bez użycia rąk najpierw zjeść koktajlowego pomidorka, który wrzucony był do kubka z wodą. Następnie musieliśmy przy pomocy naszych twarzy znaleźć migdały w brytfannie wypełnionej mąką. I tak po kolei, gdy jednemu z drużyny to się udało, leciał następny. W taki sposób na moim kombinezonie (o twarzy nie wspominając) wylądowało trochę pierogowego ciasta. Wydaje mi się, że o tym nie wspomniałam, nie można prać kombinezonów, chyba że ma się je na sobie, więc jeszcze trochę kapusty z grzybami na moim kombinezonie i będzie on z bardzo polskim akcentem.
W kolejnej konkurencji musieliśmy złapać zębami parówkę na sznurku przewiązanym w pasie. Mam nadzieję, że nigdy nie zobaczę żadnego filmu choć FADDERS zadbali, żeby wszystko zostało uwiecznione.. Ale jestem dumna z mojego zespołu, wygraliśmy w klasyfikacji końcowej :) 
Po całej ceremonii mogliśmy, jak ludzie "zdjąć" górę od kombinezonów. Teraz już wszyscy razem zatańczyliśmy nasz taniec, graliśmy w przekazywanie karty sąsiadowi przy pomocy otworu gębowego, ale nie zębów i pomarańczy trzymając ją pod brodą. Zrobiło się tak romantycznie : D 
Z Eniro część poszła na imprezę, część poszła po pizzę/inne snacki i udaliśmy się na wydział, tym razem nauczania i komunikacji czy coś takiego, żeby obejrzeć film. Nie spodziewałam się sali kinowej na uczelni, gdzie na dodatek można sobie wparować ze swoją pizzą.   
Na zakończenie jeszcze kilka słów o kombinezonie. Cały przyszły tydzień, a później co środę odbywają się imprezy w klubie studenckim AKADEMIAN, gdzie kombinezon właśnie jest najbardziej odpowiednim strojem. Koniec z rozmyślaniem, co na siebie narzucić, koniec z obawami, że się ubrudzę, czy cokolwiek innego.. SUPER! 
Do kombinezonu dostaliśmy ręczniczek, otwieracz do piwa, smycz i 2 patche.

Zdjęcia:




piątek, 10 stycznia 2014

Integration ciąg dalszy

centrum

osiedle obok Råslätt


Business school

Engineering school



Engineering school



Część biblioteki

Biblioteka







Jeśli komuś się chce poczytać:

Hej hej! Szwedzkie powitanie :)
Zapłaciłam czynsz po czym ukradli mi Internet, ale już go sobie wykupiłam. W końcu  się ochłodziło! Wczoraj nawet padał śnieg, ale jeszcze była dodatnia temperatura więc wszystko się topiło. Nie mniej jest nadzieja, może jak zasypie śniegiem, to nie będzie tak ponuro. A jest strasznie ponuro! W ciągu tygodnia, odkąd tu jestem, słońce widziałam może ze 2 razy. Na szczęście Student Health Care (SHC) ma sposoby radzenia sobie z niesprzyjającym klimatem. Podczas wykładu z przedstawicielką SHC dowiedzieliśmy się o Light Room. Miejsce, które można sobie zamówić, iść tam i trochę się doświetlić, żeby zbalansować poziom hormonów odpowiedzialnych za regulację cyklu dobowego. Poza tym, wychodząc naprzeciw potrzebom zapracowanych i zestresowanych studentów, można gdzieś w okolicy/na kampusie wynająć pokój z ciszą, spokojem i łóżkiem. Muszę dokładnie dowiedzieć się gdzie i kiedy jest taka możliwość. Może to być przydatne podczas sesji, zwłaszcza że na uczelnię możemy wejść i siedzieć 24/7 – można tam dosłownie zamieszkać.
Uczelnia dba nie tylko o ciało ale i o duszę studenta. W Student Hus możemy znaleźć pastorów, którzy z chęcią pogadają z nami na różne tematy, niezależnie od wiary czy poglądów. Jest też pokój modlitwy i medytacji. 
Jak już upewnimy się, że jesteśmy zdrowi fizycznie i psychicznie, możemy zająć się otwieraniem własnego biznesu. Przy uczelni znajduje się Science Park. Jest to miejsce, gdzie każdy ma okazję przedstawić swoje pomysły na interes i zasięgnąć rady specjalistów. Jeśli okaże się, że któryś z tych pomysłów faktycznie ma szansę powodzenia, Science Park pomaga założyć firmę, udostępnia biura, oferuje porady prawne. Dla ludzi nie mających potrzeby posiadania własnej firmy działa biuro karier, gdzie można starać się znaleźć pracę czy praktyki. Ponadto oferują szereg interesująco brzmiących wykładów, w których mam nadzieję uda mi się uczestniczyć (może nie powinnam wspominać o lunchu dla zapisanych? :D) oraz przeprowadzenie symulowanego job interview. Jak to powiedział człowiek, lepiej się ośmieszyć przed nim, niż przed pracodawcą.
Kolejną rzeczą, która zaskakująca nie jest, ale myślę warta wspomnienia, to podejście Szwedów do ściągania i plagiatu. Są oni bardzo rygorystyczni w tej kwestii. Ku przestrodze przedstawili nam statystyki z lat poprzednich zawieszeń w prawach studenta z powodu plagiatu/próby ściągania. Było kilka(dziesiąt) przypadków, podobni znaczna większość dotyczyła studentów z wymiany. Bardzo pocieszające. Niektórzy się tym przejęli, bo faktycznie, różne narodowości różnie do tego podchodzą. Ale nie Włoch, obok którego siedziałam. Myślę, że ta narodowość ma szansę doznania bardzo dużego szoku kulturowego, oby nie za dużego.
Z rzeczy mniej oficjalnych. W środę mieliśmy pierwsze spotkanie integracyjne studentów School of Engineering z wymiany. W planie był before/pre party w „siedzibie” FADDERS a później tany w klubie. O 18 spotkaliśmy się na kampusie, zakupiliśmy wejściówki i ruszyliśmy się integrować i wprowadzać w odpowiedni nastrój. Nie obyło się bez gier integracyjnych, więc pierwszy raz miałam okazję spróbować swoich sił w „caps”, „ludzkim węźle” czy „ninja”. Oczywiście FADDERS nauczyli nas swojego tańca. Świetną sprawą uważam jest typowanie 2 trzeźwych ojców. Mają oni jasnożółte koszuli więc łatwo ich zauważyć. Dobrze jest mieć kogoś kto czuwa nad impreza i uczestnikami. Noszą ze sobą nawet apteczki, które jak się okazało przydają się (nic poważnego, chodnik zaatakował jedną z uczestniczek imprezy). Po 22 ruszyliśmy do klubu. Jeśli chodzi o design, to bardzo ładny. Dużo miejsc do siedzenia. Gorzej z tańczeniem, bo wyglądało to trochę jak sardynki w puszce. Ale nie ma co żałować, bo muzyka do tańca też raczej się nie nadawała. Jak wychodziłam, żeby zdążyć na ostatni autobus to DJ łaskawie zapodał taneczny kawałek i nawet nie zmieniał go co 20 sekund.
No i w końcu doczekałam się pytań, czy jestem Szwedką : )