niedziela, 23 marca 2014

Awaria: brak zdjęć.

1) Jeśli, będąc tutaj ktoś zdecydowałby się na rozpoczęcie kursu na prawo jazdy, to byłaby to bardzo słuszna decyzja. I jednocześnie okazja do nauki jazdy w nowszych Volvo (czemu akurat Volvo?). Raz widziałam też Audi.

2) Fakt, że Szwedzi z reguły prowadzą aktywny tryb życia, nie powinien być niczym nowym, czy niespodziewanym. To, że równouprawnienie jest tu na tapecie, też w sumie nowością nie jest. A wspominam o tym, dlatego, żeby podzielić się obserwacjami, że Szwecja to nie tylko niebieskoocy blondyni, tony cukierków w sklepach i IKEA. Moim nowym ulubionym "obrazem" tego kraju są młodzi rodzice uprawiający jogging z dziećmi w wózkach. Może nie jest to coś bardzo niespotykanego, nie mniej spodobało mi się. A nawiązując jeszcze do równouprawnienia, w ramach kursu szwedzkiego, części poświęconej kulturze, na zakończenie oczywiście był wykład na temat gender (and) equality. Na marginesie, w porównaniu z poprzednimi, był ten był dość przyzwoity. Myślę, że generalnie popieram całą ideę, nie mniej (chyba przez/dzięki mojej sceptycznej naturze) miałam trochę ubawu na wykładzie. Super, że w sferze zawodowej kobieta powinna być postrzegana przez pryzmat umiejętności a nie płci, świetnie, że tatusiowie dostają (mają obowiązek wziąć) urlop tacierzyński i mogą z radością zmieniać pieluchy, ganiać za maluchami po parku czy biegać z wózkiem. Czemu nie! Jeśli obojgu rodzicom taki układ odpowiada, a pewnie wielu (kobietom) odpowiada - świetnie. Ale w trakcie wykładu zaczęłam się zastanawiać nad jednym, i właściwie bardzo chciałabym usłyszeć opinię Szwedów, co jeśli oboje rodzice zdecydują, że tradycyjny model im bardziej odpowiada. Z pewnością jest tu wiele takich (naszych - typowych) rodzin, na pewno popadanie w przesadę w jedną czy drugą stronę nie jest dobre, ale strasznie mnie ciekawi ich pogląd na ten temat. Żeby się nie okazało, że będąc tak nowoczesnym i równouprawnionym narodem, zaczną dyskryminować (... za mocne słowo, bo trudno tu o dyskryminację, ale mam nadzieję, że łapiecie o co mi chodzi :P) tradycyjny model... No ale to kwestia rodziny, wiadomo jest wiele (miliony) różnych czynników i okoliczności które wpływają na to, jak wszystko wygląda (to ci mądrość).
[Edit: Dane statystyczne mówią, że około 24% ojców wzięło urlop rodzicielski.. czyli mimo wszystko tradycyjny podział ról nadal jest najpopularniejszym i odpowiedziałam chyba sobie na swoje pytanie]
Kolejna moja refleksja, wracając do sfery zawodowej, chociażby polityki. W ramach równouprawnienia, dajmy na to, połowę członków parlamentu powinny stanowić kobiety. No i tu pojawia się problem, bo o ile idea szlachetna, to później jej wyznawcy idą i głosują na kobiety, a nie na przedstawione wartości, czy najzabawniejsze obietnice, bo gender equality..
Co jeszcze mnie tknęło na wykładzie, to hasło...powiedzmy: stop przemocy wobec kobiet. Po raz kolejny SUPER! Ale czemu nie: stop przemocy.. wobec każdego. Wiem, że to odwieczny problem, "wojna" płci, bitwy o równe szanse itd. Ale czemu nie (próbować) gwarantować równych szans każdemu, a nie skupiać się na płci? Jak już pisałam, w Szwecji nie spotkałam się z dyskryminacją w jakimkolwiek wymiarze, więc to taki mały apel do reszty świata. Jedyne co im tu w Szwecji grozi, i co zostało powiedziane na wykładzie, to zatarcie granic pomiędzy kobietą a mężczyzną.. Czyli wszystko sprowadza się do znalezienia złotego środka, czyż nie? :)  (kolejna Ameryka odkryta :P). 

Takim to sposobem przetłumaczę ten wpis, dodam co nieco o tym, jak sprawy mają się w Polsce, i mam gotowy artykuł na seminarium z szwedzkiej kultury i społeczeństwa.

3) Dzisiaj dzień osobistych refleksji. Minęła połowa mojego pobytu na wymianie studenckiej, Gdy tu przyjechałam, fajerwerków nie było, wszystko nowe, ciężki i długi proces nawiązywania kontaktów przede mną, zimy nie było (:P). Nigdy nie popadam w jakąś dużą ekscytację więc i dotarcie tutaj było.. no było sobie i już. I w sumie dobrze się stało, bo w tym momencie ogarnia mnie smutek na myśl o końcu wymiany.. więc staram się nie myśleć. W trakcie tych 3 miesięcy bywało różnie, normalnie i fajnie, ale chyba z każdym dniem coraz lepiej. Mam nadzieję, ze każdy, kto był/jest/będzie na wymianie będzie miał podobne odczucia, bo jak na razie muszę powiedzieć, że to niesamowite doświadczenie. Doświadczenie, które poszerza horyzonty, doświadczenie, dzięki któremu można zyskać nową perspektywę i pogląd na życie. Poza tym, przynajmniej dla mnie, jest to też okazja do podjęcia próby rozwoju osobistego i pracy nad sobą. A nie jest to nic łatwego w moim wykonaniu. W końcu to mała namiastka życia na własną rękę, stąd cieszy mnie ten malutki kroczek w dobrą stronę, który, o dziwo, udało mi się zrobić. Jedyną tak naprawdę rzeczą, której mi tu teraz brakuje, to siatkówka na poziomie, na jakim grałam w domu i do którego dojście wymagało dużego wkładu pracy. Tym bardziej, że w tym sezonie omija mnie to, czego zawsze chciałam spróbować... duży krok naprzód i rozwój drużyny (pozdrawiam zbłąkane dusze, które czytają :)) i podniesienie poziomu i stawianie sobie nowych wyzwań.
Ale cóż...
Kończąc (jutro egzamin - szwedzki, trzeba jeszcze trochę na to spojrzeć) mam nadzieję, że reszta z wymiany również jest zadowolona, obyśmy na końcu wszyscy mogli stwierdzić, że był to świetny czas spędzony w świetnym miejscu z niesamowitymi ludźmi.

Hejdå!

czwartek, 6 marca 2014

Sweden for foodies

Tym razem napiszę kilka słów o jedzeniu, które, jak się okazało, jest bardzo ważnym aspektem życia w Szwecji (nie mogłam lepiej trafić :P). Niestety jeszcze nie zebrałam się w sobie, żeby spróbować wielu tutejszych specjałów, ale planuję to zrobić, może poza kiszonym śledziem....

Nietypowo zacznę od śniadania. Jest to bardzo ważny posiłek, Szwedzi lubią zjeść pełnowartościowe, urozmaicone śniadanie. A co konkretnie? Najpopularniejsza jest chyba kanapka z kawiorem (z tubki) i jajkiem. Poza tym to też muesli czy naleśniki. Ja podłapałam trochę zwyczajów śniadaniowych mojej współlokatorki i często jem owoce z owsianką zalane jogurtem, ale też jajka pod różnymi postaciami z różnymi dodatkami. Jeśli chodzi o typową szwedzką kanapkę.. kawioru z tubki nie jadłam (jakoś mnie nie zachęca). Pozostałam więc przy bardziej tradycyjnej rybie - właściwie to paście z ryby, z tubki oczywiście. Moje typowe szwedzkie śniadanie składało się z knäckebrot (popularna, zwłaszcza w Szwecji, WASA), jajek i pasty rybnej (słonej jak cholera :P). Wrażenia? Dobre, nic bardzo zaskakującego, ale może powinnam postawić na kawior?

pasta rybna Abba - nie znajdziesz nic bardziej szwedzkiego

http://simonbajada.com/swedish-breakfast-for-afar-magazine/

Jeszcze będąc w temacie śniadania to bywa, że Szwedzi nocując w hotelach zagranicą są nieco zawiedzeni faktem, że nie dostają wypasionego, różnorodnego i bardzo pożywnego posiłku, tylko dajmy na to jakieś tam croissanty ; )

Fika. Właściwie nie wiem gdzie czasowo wrzucić fikę, bo na fikę czas jest zawsze :) Fika to, pewnie już gdzieś o tym wspominałam, "instytucja społeczna" (Wikipedia) mająca charakter przerwy na kawę (herbatę/sok) i przekąskę.. słodką przekąskę. Szwedzi kochają słodycze! Wspominałam już, że lepiej nie mogłam trafić? (Chociaż, jak się tak człowiek zastanowi, nie jest to takie dobre :D) Zatem co jada się do kawy? Najpopularniejsze chyba są kanelbulle - bułeczki cynamonowe. Genialne, przepyszne, cudowne :) 


Inne słodkości to marcepanowe dammsugare - odkurzacze w dosłownym tłumaczeniu. Nie próbowałam, ale muszą być okrutnie słodkie, bo niektórym ciężko było zjeść jedną całą sztukę, a duże one nie są.
http://www.alltommat.se/recept/Dammsugare-18287
I wreszcie semla, pełni funkcję naszych pączków. Z racji wtorkowego "Fat Tuesday" (tak, zarówno tutaj, jak i np. w Stanach obchodzą tłusty wtorek) w każdym sklepie i kawiarni potroiło się tych śmiesznych bułeczek z kremem czy bitą śmietaną. Z ciekawostek, po tłustym wtorku można kupić semle bardzo tanio i niektórzy objadają się nimi przez tydzień, do znudzenia. Później wracają do standardowych żelek i cuksów ; )

http://www.theepochtimes.com/n2/world/swedes-go-bananas-over-countrys-most-famous-bun-52697.html
No i zapomniałabym.. oczywiście jest jeszcze Prinsesstårta. Podobno też pyszna, ale składa się głównie z kremu/bitej śmietany.. not necessarily my thing, ale spróbuję kiedyś. Nie mniej wygląda bajecznie:
http://www.ica.se/recept/prinsesstarta-526115/
Co do słodkości to w każdym sklepie :
 
http://scandelights.com/category/sweden/
A jak przyjdzie czas na obiad/kolację, to tylko köttbullar - klopsy z puree ziemniaczanym, sosem i dżemem z borówek - lingonberry jam. Chciałam kupić wszystko i doświadczyć szwedzkiego obiadu w mieszkaniu.. ale chyba najszybciej, wygodniej i taniej będzie iść do IKEI.
http://www.absolutagronom.se/tag/kottbullar/
Kolejną ciekawostką jest smörgåstårta - sandwich cake: kompozycja kanapki, wygląd tortu, a składa się z krewetek i/lub łososia i/lub szynki i/lub warzyw i/lub majonezu  i/lub jajek i/lub .... itd.
http://minabaktankar.blogspot.se/2010/10/smorgastarta.html
Na koniec zostawiłam nieszczęsnego śledzia kiszonego surströmming. Kiedy w autobusie rozmawiałam z kimś na ten temat. Z kimś kto miał z tym kontakt (niekoniecznie jadł) i bardzo odradzał. Czemu? Bo to (podobno) niemiłosiernie śmierdzi. Polecam google dla zainteresowanych, którzy nie spotkali się wcześniej ze zjawiskiem kiszonego śledzia. Ja jedyne co na razie mogę jeszcze dopisać, to to, że rozważam mimo wszystko kupienie i spróbowanie. Ale to na koniec pobytu, jak będzie ciepło i będę mogła z dala od domu skosztować tych pyszności.

Trzymajcie się i smacznego!

Dla wytrwałych kilka przypadkowych zdjęć:


zapracowanie Szwedzi w poniedziałkowe południe :))






Books & Coffe