2) Fakt, że Szwedzi z reguły prowadzą aktywny tryb życia, nie powinien być niczym nowym, czy niespodziewanym. To, że równouprawnienie jest tu na tapecie, też w sumie nowością nie jest. A wspominam o tym, dlatego, żeby podzielić się obserwacjami, że Szwecja to nie tylko niebieskoocy blondyni, tony cukierków w sklepach i IKEA. Moim nowym ulubionym "obrazem" tego kraju są młodzi rodzice uprawiający jogging z dziećmi w wózkach. Może nie jest to coś bardzo niespotykanego, nie mniej spodobało mi się. A nawiązując jeszcze do równouprawnienia, w ramach kursu szwedzkiego, części poświęconej kulturze, na zakończenie oczywiście był wykład na temat gender (and) equality. Na marginesie, w porównaniu z poprzednimi, był ten był dość przyzwoity. Myślę, że generalnie popieram całą ideę, nie mniej (chyba przez/dzięki mojej sceptycznej naturze) miałam trochę ubawu na wykładzie. Super, że w sferze zawodowej kobieta powinna być postrzegana przez pryzmat umiejętności a nie płci, świetnie, że tatusiowie dostają (mają obowiązek wziąć) urlop tacierzyński i mogą z radością zmieniać pieluchy, ganiać za maluchami po parku czy biegać z wózkiem. Czemu nie! Jeśli obojgu rodzicom taki układ odpowiada, a pewnie wielu (kobietom) odpowiada - świetnie. Ale w trakcie wykładu zaczęłam się zastanawiać nad jednym, i właściwie bardzo chciałabym usłyszeć opinię Szwedów, co jeśli oboje rodzice zdecydują, że tradycyjny model im bardziej odpowiada. Z pewnością jest tu wiele takich (naszych - typowych) rodzin, na pewno popadanie w przesadę w jedną czy drugą stronę nie jest dobre, ale strasznie mnie ciekawi ich pogląd na ten temat. Żeby się nie okazało, że będąc tak nowoczesnym i równouprawnionym narodem, zaczną dyskryminować (... za mocne słowo, bo trudno tu o dyskryminację, ale mam nadzieję, że łapiecie o co mi chodzi :P) tradycyjny model... No ale to kwestia rodziny, wiadomo jest wiele (miliony) różnych czynników i okoliczności które wpływają na to, jak wszystko wygląda (to ci mądrość).
[Edit: Dane statystyczne mówią, że około 24% ojców wzięło urlop rodzicielski.. czyli mimo wszystko tradycyjny podział ról nadal jest najpopularniejszym i odpowiedziałam chyba sobie na swoje pytanie]
[Edit: Dane statystyczne mówią, że około 24% ojców wzięło urlop rodzicielski.. czyli mimo wszystko tradycyjny podział ról nadal jest najpopularniejszym i odpowiedziałam chyba sobie na swoje pytanie]
Kolejna moja refleksja, wracając do sfery zawodowej, chociażby polityki. W ramach równouprawnienia, dajmy na to, połowę członków parlamentu powinny stanowić kobiety. No i tu pojawia się problem, bo o ile idea szlachetna, to później jej wyznawcy idą i głosują na kobiety, a nie na przedstawione wartości, czy najzabawniejsze obietnice, bo gender equality..
Co jeszcze mnie tknęło na wykładzie, to hasło...powiedzmy: stop przemocy wobec kobiet. Po raz kolejny SUPER! Ale czemu nie: stop przemocy.. wobec każdego. Wiem, że to odwieczny problem, "wojna" płci, bitwy o równe szanse itd. Ale czemu nie (próbować) gwarantować równych szans każdemu, a nie skupiać się na płci? Jak już pisałam, w Szwecji nie spotkałam się z dyskryminacją w jakimkolwiek wymiarze, więc to taki mały apel do reszty świata. Jedyne co im tu w Szwecji grozi, i co zostało powiedziane na wykładzie, to zatarcie granic pomiędzy kobietą a mężczyzną.. Czyli wszystko sprowadza się do znalezienia złotego środka, czyż nie? :) (kolejna Ameryka odkryta :P).
Takim to sposobem przetłumaczę ten wpis, dodam co nieco o tym, jak sprawy mają się w Polsce, i mam gotowy artykuł na seminarium z szwedzkiej kultury i społeczeństwa.
3) Dzisiaj dzień osobistych refleksji. Minęła połowa mojego pobytu na wymianie studenckiej, Gdy tu przyjechałam, fajerwerków nie było, wszystko nowe, ciężki i długi proces nawiązywania kontaktów przede mną, zimy nie było (:P). Nigdy nie popadam w jakąś dużą ekscytację więc i dotarcie tutaj było.. no było sobie i już. I w sumie dobrze się stało, bo w tym momencie ogarnia mnie smutek na myśl o końcu wymiany.. więc staram się nie myśleć. W trakcie tych 3 miesięcy bywało różnie, normalnie i fajnie, ale chyba z każdym dniem coraz lepiej. Mam nadzieję, ze każdy, kto był/jest/będzie na wymianie będzie miał podobne odczucia, bo jak na razie muszę powiedzieć, że to niesamowite doświadczenie. Doświadczenie, które poszerza horyzonty, doświadczenie, dzięki któremu można zyskać nową perspektywę i pogląd na życie. Poza tym, przynajmniej dla mnie, jest to też okazja do podjęcia próby rozwoju osobistego i pracy nad sobą. A nie jest to nic łatwego w moim wykonaniu. W końcu to mała namiastka życia na własną rękę, stąd cieszy mnie ten malutki kroczek w dobrą stronę, który, o dziwo, udało mi się zrobić. Jedyną tak naprawdę rzeczą, której mi tu teraz brakuje, to siatkówka na poziomie, na jakim grałam w domu i do którego dojście wymagało dużego wkładu pracy. Tym bardziej, że w tym sezonie omija mnie to, czego zawsze chciałam spróbować... duży krok naprzód i rozwój drużyny (pozdrawiam zbłąkane dusze, które czytają :)) i podniesienie poziomu i stawianie sobie nowych wyzwań.
Ale cóż...
Kończąc (jutro egzamin - szwedzki, trzeba jeszcze trochę na to spojrzeć) mam nadzieję, że reszta z wymiany również jest zadowolona, obyśmy na końcu wszyscy mogli stwierdzić, że był to świetny czas spędzony w świetnym miejscu z niesamowitymi ludźmi.
Hejdå!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz